Hej!
Za oknem zimno, szaro i ponuro. Może u kogoś z was spadł śnieg więc może dużo bardziej odczuwacie zimę niż ja. Bardzo lubię produkty, które są w stanie przenieść mnie podczas wieczornego SPA w trochę inne rejony. Miło jest podczas kąpieli czuć piękny zapach słodkich owoców, które przenoszą nas w rejony ciepłych wysp, gdzie mamy totalnie chwilę dla siebie i zapominamy o całym świecie. Stosując właśnie peeling mango od Ziaja mogę dosłownie tak to opisać. Co prawda muszę przyznać, że nie czuć może aż tak 100% zapachu tego soczystego owocu, ale jest on bardzo zbliżony, słodki... taki jak lubię.
Sam peeling ma za zadanie złuszczyć martwy naskórek, natłuszczyć, zmiękczyć i uelastycznić skórę. A dodatkowo pozostawić ją zadbaną i pachnącą. Po pierwsze muszę przyznać, że same drobinki nie są aż tak bardzo gruboziarniste - z czego osobiście jestem zadowolona, bo moja skóra jednak woli te z mniejszymi ziarnami. Produkt jest w bardzo fajnym opakowaniu gdzie widać ile go zostało, łatwo go wyjąć. Skóra po jest na prawdę świetnie nawilżona i wygładzona, idealnie złuszcza martwy naskórek. Nie zauważyłam niestety uelastycznienia skóry. Ale na pewno pozostawia ją zadbaną i cudownie pachnąca. Przynajmniej przez resztę wieczoru, a dodatkowo z balsamem to już w ogóle cudowny zapach!
Sam produkt jest wegański, zawiera 90% składników pochodzenia naturalnego. Osobiście bardzo się z nim polubiłam i wiem, że sięgnę po niego jeszcze nie jeden raz.
A czy wy używałyście tego peelingu? Jak się wam sprawdził?