Witajcie Kochani!



Jak wam minęła majówka? U mnie bardzo fajnie i co najważniejsze aktywnie. W końcu miałam czas odprężyć się z narzeczonym na wycieczkach rowerowych. Najdłuższa trasa jaką pokonaliśmy to właściwie była dzisiaj, bo przejechaliśmy prawie 23 km. :) Wakacje się zbliżają więc trzeba trochę zadbać o siebie jak i o kondycję. W końcu w sierpniu planujemy wypad w góry, a żeby móc zobaczyć piękne widoki trzeba będzie się trochę nachodzić. Nie przedłużając zapraszam was do recenzji olejku do demakijażu firmy resibo. 



Na wstępnie muszę się przyznać, że bardzo obawiałam się jak olejek wpłynie na moją skórę. Myślałam, że mnie zapcha i moja twarz będzie wyglądała gorzej niż aktualnie. Ale w końcu przemogłam się i zadecydowałam się go zakupić. Czytałam wiele dobrych opinii na temat tego kosmetyku i postanowiłam dać mu szansę. 


Przyznam, że bardzo zauroczyło mnie opakowanie. Zaczynając od tuby wykonanej z tektury, po piękną grafikę po bokach buteleczki. Cała szata graficzna ma w sobie urok. Zwłaszcza patrząc na to też z tej strony, że w końcu jest to produkt naturalny, jak producent pisze w "99,9% natural." Jest on zamknięty w plastikowej butelce z pompką open/close. Bardzo podoba mi się to rozwiązanie. Zwłaszcza, że wystarczy tylko jedno 'kliknięcie' i mamy tyle produkty, że starcza aby pokryć naszą całą twarz. W zestawie jest również ściereczka z mikrofibry, ale zapomniałam zrobić zdjęcia. 


Jak widzicie w samym opisie to co ten olejek zawiera to: Olej abisyński, Olejek manuka, Olej lniany, Olej z pestek winogron, Tocopherol – witamina E. Czytałam dużo informacji na temat tego kosmetyku i dużo osób go właśnie poleca ze względu na nieinwazyjny skład. Jak wiadomo.. są rzeczy które mogą uczulić jedną osobę, a drugą nie. Nawet jeżeli jest to kosmetyk naturalny warto pamiętać, że też niestety nie na każdego zadziała tak samo. Ja muszę przyznać, że z moją twarzą działa cuda. 

Używam go już od kilku tygodni. Nie zapchał mnie ani nie uczulił. Jak go używam? Nakładam go na mokrą twarz i lekko wmasowuję aż zauważę, że makijaż się rozpłynął. Przyznam, że jest trochę problem u mnie ze zlikwidowaniem tuszu do rzęs czy eyelinera - niestety gdy używam go na oczy, później mam taką jakby mgłę. Dlatego staram się tego nie robić i jestem w poszukiwaniu czegoś co będę mogła bez problemu używać. Nie wiem czy może to ja coś źle robię czy po prostu tak jest w przypadku olejków, bo jest to mój pierwszy w życiu, że akurat z kolorowym makijażem jest pewien upór przy zmywaniu, ale po dłuższym czasie jakoś daje radę. Następnie po wmasowaniu używam mokrej, ciepłej ściereczki z mikrofibry lub bambusowej. Przyznam, że w obydwóch przypadkach są one świetne! Genialnie zbierają resztki makijażu. A jak moja twarz wygląda i czuje się po olejkach? Na początek co mogę zauważyć to to, że jest ona miękka i na prawdę bardzo dobrze oczyszczona, wręcz mogłabym powiedzieć, że jest odżywiona. Mimo, że nie stosuję tego olejku przez dłuższy czas, bo stosunkowo krótko, ale zauważyłam, że ilość wydzielanego sebum zmalała, a co za tym idzie w końcu mniej się świecę! Co prawda problem nie zniknął raz na zawsze, ale moja twarz nie wygląda tak jakbym nałożyła na nią przez pomyłkę rozświetlacz.  

Jest to produkt który mogę polecić każdemu z ręką na sercu. W moim przypadku sprawdził się 10/10. Wiadomo nie każda cera może się z nim polubić, ale jeżeli ktoś ma podobną do mnie myślę, że również byłby zadowolony. Cena trochę przeraża, koszt to 59 zł, za 150 ml produktu - ale patrząc na to ile go zużyłam, a już trochę czasu minęło, warto wydać na niego każdy grosz. 


Klikając tutaj  możecie sprawdzić gdzie zakupicie ten produkt nawet taniej niż cena, którą podałam wyżej. 


A wy jakich produktów używacie do demakijażu? 

INSTAGRAM | FANPAGE

No comments:

Dziękuję Ci, że skomentowałeś i zaobserwowałeś mojego bloga. Dzięki Tobie mam motywację do dalszego pisania postów. Komentując wyrażasz zgodę na przetwarzanie Twoich danych osobowych.